Każdy
poranek witam uśmiechem. Dopiero później otwieram oczy i wstaję z łóżka. Potem
wyglądam przez okno. I najpierw w taki sposób nawiązuję łączność ze światem rzeczywistym.
Widzę krętą
dróżkę wzdłuż której płynie wąska rzeczka. Tuż przy niej znajdują się drzewa
różnych gatunków, ale każde z nich jest piękne - bo odmienność także w
przyrodzie wzbudza zainteresowanie i podziw. W oddali widoczny mały domek z
czerwonym dachem. Otacza go skromne ogrodzenie składające się z kilku drewnianych
belek. Przed chatką ogródek z kolorowymi, zadbanymi rabatkami. Poruszające się
w rytmie wiatru maki z chabrami tworzą wyjątkową niebiesko-czerwoną scenerię.
Ogniska domowego pilnie strzeże owczarek
niemiecki, wydaje się być całkiem miły - z daleka. Za tym małym budyneczkiem
wznoszą się góry. A nad nimi już tylko zawisło niebo. Jeszcze chwilę sycę moje
oczy niepowtarzalnym widokiem. I doceniam to, że widzę.
Wychodzę
na zewnątrz. Teraz i ja wkomponowałam się w powyżej opisaną scenerię stanowiąc jeden z jej żywych elementów. Nasłuchuję -
słyszę śpiewające ptaki. W miarę upływu czasu śpiewaków jest coraz więcej. Nie potrafię
żadnego z nich nazwać. Ale słucham i
patrzę na tych małych artystów, którym akompaniuje wiatr. Tańczę do tej muzyki
ciszy, a wraz ze mną kołyszą się drzewa. Słyszę ruch każdego listka, wraz z nim
dociera do mnie jak ważne jest to, że słyszę.
Zmierzam
w kierunku rzeczki. Jej czysta woda niesie moje odbicie, które po chwili
zmienia rysy i kształty. Wciąż jestem tą samą osobą. Uzmysłowiłam sobie, że to
niesamowite móc samemu docierać w takie miejsca. Jak istotne jest to, że chodzę
bo nogi zawsze doniosą mnie dokąd zechcę. Teraz stoję nad rzeczką, ale za
chwilę będę na jednym z górskich szczytów. Z innej perspektywy będę oglądała świat.
Podczas
obcowania z naturą, odbieram rozmaite zapachy. Teraz czuję zapach jesieni. z tego
też tak bardzo się cieszę.
A moje
serce? Ono nie tylko pełni funkcję biologiczną. Jest szeroko otwarte na ludzi i
zwierzęta.
Wchodzę
do tego małego domku, położonego u podnóża gór. Groźny owczarek zmienia się w
łagodnego psa, nie odstępuje mnie na krok. Moje dłonie głaszczą jego lśniącą
sierść, a swoje oczy -wbijam w jego, jakże mądre, ciemne oczka. Gospodynię
całuję w policzek i wręczam jej jeszcze ciepłe, drożdżowe ciasto. Ona szykuje
herbatę, a ja zajmuję miejsce przy stole, przy którym zawsze zwykłam siadać. Herbata
i mój wypiek to tylko dodatek do naszych długich rozmów. Jedno ze zdań które do
niej kieruję brzmi: Jak dobrze, że świat
i ludzi którzy go tworzą potrafię postrzegać sercem.
Wieczorem
wracam do swojego domu. Znów patrzę przez okno żegnając kolejny, udany dzień. Z
niecierpliwością oczekuję na następny, który znów przywitam uśmiechem.
***